I tak pomiędzy szmatą a odkurzaczem postanowiliśmy z dziećmi uszyć posłanie dla Contie. Stara pomarańczowa kapa idealnie się nadawała. Szybkie cięcie, wypychanie, zszywanie - bez centymetra, od tak spontanicznie jak to mówią "na oko". Igła w maszynie już chyba miała dosyć tej mistyfikacji i tuż przy końcówce postanowiła się złamać, ale szybko zastąpiła ją koleżanka - i mamy piękny pomarańczowy z puchatą podusią bet dla Contie :
Dumna właścicielka :)
W takim beciku to się można relaksować, bo żadni nieproszeni goście już się nie wedrą przez wysokie ścianki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz